sobota, 1 marca 2008

proza poetycka

dlaczego płacze?

Nie było mnie jeszcze na świecie, ukryłam się we wnętrzu mojej matki, jak sok pod korą drzewa. Ciekawa widzianego światła i głosów słyszanych w ukryciu zbliżyłam się ku korze i wydostałam na zewnątrz jak mały pączek.

Nie wiedziała dlaczego, ale w jej sercu był taki rodzaj wzruszenia, które kazało jej płakać. Patrzyła na Jego słowa, które jej zostawił i rozważała ich głębię. Kazała na okrągło śpiewać Jego ulubioną pieśń, a łzy same płynęły jej z oczu. Nie wiedziała, czy płacze dlatego, że to takie piękne czego słucha, co czyta, czy płacze ze szczęścia, że mogła poznać takiego Króla, poznać kogoś tak wyjątkowego. Czasem bała się myśleć o nim, że istnieje naprawdę ale też lękała się, że mógłby nagle przestać istnieć. Bała się, że jeśli przestanie na chwilę o nim myśleć, to on zniknie. Więc myślała o nim całe dnie i noce. Słowa, które jej zostawił były jakby z niej samej, tak jakby ktoś je w niej znalazł, a potem jej pokazał, mówiąc, zobacz, ja też to widzę tak jak Ty. Jakby ze mnie ale mi nie znane, jakby moje ale wcześniej nie odkryte, a jednak tak głęboko moje, że aż boli. Z tego bólu łzy toczyły się po jej policzkach potokami jak łagodne, czyste, lekkie chusty. Może też wiedziała, że nie może z nim być, pomimo tej wewnętrznej jedności, którą ich łączyła wyjątkowym i kruchym objęciem. Rozważała wszystkie jego tajemnice, które zdradził jej, nie rozumiejąc jak głęboko w swoim sercu je złożyła. Tak bezpieczne w niej były jak skarby. Każdy jego ból był teraz jej bólem stąd też łzy płynęły bez opamiętania. Nie umiała go pocieszyć, dotrzeć do tamtej chwili, gdy ktoś zranił jego serce czynem, słowem i stąd łzy, bo nie umiała go zasłonić, ustrzec, poddać się zamiast niego temu ostrzu, co na zawsze miało mu odebrać jasność wzroku i umysłu. Więc płakała, że bezradność w sobie nosi, nie mogącą odebrać mu bólu. Twarz jej pokryta zmarszczkami i jej długie siwe włosy, które wcześniej tak radośnie i zalotnie się wiły, brązowymi falami. Teraz cała była spustoszona, a postać jej wyrażała to dokładnie jak surowy kamień rzeźby stojącej w ogrodzie od zbyt wielu już lat. I to także ich dzieliło. Gdyby wrócił, nie mógłby już poznać jej twarzy, ani głosu, ani dłoni, które teraz popękały jak jej serce.

Brak komentarzy: